TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

niedziela, 4 lipca 2010

Początek - czyli obowiązkowy mit założycielski

Kiedy Julia Child, zanim stała się "tą" Julią Child - autorką niezliczonych, kultowych już niemal, książek kucharskich i kobietą, która nauczyła Amerykanów gotować - zastanawiała się co właściwie ma zrobić ze swoim życiem, jej mąż spytał ją co najbardziej na świecie lubi robić. "Jeść" - odpowiedziała Julia. 'And you're so good at it!' - uslyszala w odpowiedzi.
No więc ja też najbardziej na świecie lubię jeść. A zaraz na drugim miejscu - pisać. I wiem, ze najlepszym, absolutnie najlepszym zajęciem dla mnie byłoby zostać recenzentem kulinarnym: jeść zawodowo; smakować i rozkoszować się w ramach pracy, a potem - zamiast opowiadać przez telefon znudzonemu chłopakowi, który po pierwszych kilku zdaniach nie może już słuchać, bo robi się głodny - opisywać i ubierać smaki w słowa.
Nie mogę jednak zostać recenzentem kulinarnym, bo Bóg stworzył mnie wegetarianką. A w zasadzie nie tyle Bóg (w którego istnienie i tak nie wierzę) tytko ja sama siebie zrobiłam w 17-tym roku życia, czyli już jakis dośc konkretny czas temu. I tego zamierzam się trzymać. A co to za recenzent kulinarny, szczególnie w naszym mięsożernym kraju, co żywi się serem, sałatą i okazjonalną rybą. (Tak, wiem, ten ostatni punkt w menu nie czyni ze mnie stuprocentowej wegetarianki. Powiedzmy, ze jestem "semi", albo "jaroszem". Ale czy to ważne? Jak zwał tak zwał).
Tak więc nie będę nigdy recenzetem ("recenzentką" powinno być w zasadzie) kulinarną. Jako (semi)wegetarianka jestem czymś w rodzaju niepełnej, niedoskonałej wersji smakosza. Nie pozwala mi na to moja "dieta". Nienawidzę mówienia o wegetarianizmie jak o "diecie"! Czy ja się głodzę? Czy liczę kalorie? Czy mam fioła na punkcie zdrowej żywności? Czy sprawdzam zawartość wartości odżywczych w każdym gramie spożytej potrawy? Czy ja sobie robię jakąś krzywdę? Nie! Ja sie obżeram wszystkim co popadnie! Co to za dieta? Tak się tylko składa, że moje "wszystkim" wyklucza mięso i produkty pochodne... Co z kolei wyklucza mnie samą z pewnej gastronomicznej społeczności. Zatem z pełnoetatowego zawodu recenzenta kulinarnego nici. Pozostaje mi pisanie bloga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz