TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

niedziela, 16 stycznia 2011

fıstık baklava

Czy jest coś lepszego na świecie do jedzenia niż baklava? To oczywiście pytanie retoryczne. Od pewnego czasu staram się ogarnąć racjonalnie tę ogromną mnogość wszelkiego rodzaju słodkich i lepkich zwojów ciasta i kompletnie nie daję rady. Czym się różni cevizli baklava od fistik baklava? A czym baklava od sobiyet? A czym w ogóle fistik sobiyet od fistik burma? Patrzę przez szybę, wyglądają tak samo. Pytam Pana Turka, a Pan Turek mówi: das ist Pistazien, und das auch Pistazien, und da, das ist auch Pistazien. I ja się czuję oszukana, wyłączona z tej przedziwnej ociekającej lepką słodyczą kultury, bo widzę przecież, że na małych karteczkach powbijanych w kolejne kawałki nazwy są zupełnie różne, tureckie rodziny w kolejce przede mną wybierają z namysłem kolejne rodzaje, a ja nie mogę się dowiedzieć co i jak.

Postanowiłam przeprowadzić nawet jedzeniowy eksperyment i zakupiłam po 2 z chyba 6 różnych rodzajów tego, co zwykle nazywam po prosru baklavą ("eksperyment" - nie ma to jak naukowo wyjaśnić folgowanie swoim zachciankom). No i zaczęło się jedzenie, porównywanie, zlizywanie cukrowego syropy cieknącego po paluchach - zasładzanie się na śmierć połączone z beznadziejną próbą racjonalizacji. Alan towarzyszący moim zmaganiom uznał, dość przytomnie, że w ogóle nomenklatura baklavy to nie jest rzecz, nad którą należałoby się zastanawiać. To jego zdaniem tak samo jak z włoskim makaronem: czy penne czy farfalle, wszystko w końcu to jeden makaron z jednej i tej samej pszenicy, tyle, że w różnych kształtach, który nazwany został przez Włochów na tyle sposobów, bo chcieliby oni przekonać samych siebie, że mają urozmaiconą kuchnię.

W moich smakowo-nomenklaturowych zmaganiach przyszedł mi z pomocą Ibn Mehmet Toprak. Pan Toprak ma zawsze czynną (24h!) piekarnię na Sonnenallee 16, gdzie jest DOSKONAŁA baklava, najlepsza jaką jadłam w całym Neukoelln. (Jego chleb też jest w porządku, ale już "niemieckie" słodycze, takie jak zwykłe drożdżówki czy znane ciasto Donauwelle - Fale Dunaju, wychodzą mu już tak marnie, że chyba świadczy to właśnie o wyjątkowym i niereformowalnie tureckim stylu pieczenia). Takze u Pana Topraka można dostac świeżą Baklavę i o 22 w niedzielę, za co go osobiście uwielbiam. A poza tym Ibn Toprak ma także żonę Polkę, w związku z czym rozumie trochę z tego, co mówimy, kiedy zastanawiamy się stojąc przed ladą która baklava jaka i której w zasadzie ile kawałków. Ibn Toprak zawsze wtedy właśnie informuje nas, że ma żonę Polkę, w związku z czym rozumie trochę z tego, co mówimy. I chyba właśnie ze względu na to ponadnarodowe, choc jezykowe, zrozumienie, Ibn Toprak wyjasnił mi pewnego dnia O CO CHODZI z tym nazwami. A wyjaśnił prosto, mówiąc z charakterystycznie twardym tureckim akcentem: "Nur fistik baklava, keine andere!" Fistik = Pistazien. Czyli Fistik Baklava to baklava z orzechów pistacjowych. Mówiąc to na wszystkie inne spoglądał z taką pogardą, jakby wcale nie wyszły spod jego rąk, tylko znalazły się na ladzie jego sklepu przypadkowo, jakieś niechciane podrzutki. Tylko fistik baklava - bo pistacje to najbardziej tradycyjne i szlachetne orzechy wykorzystywane do wyrobu tureckich słodyczy. A poza tym "fistik" (pistacja) można też powiedzieć na kobietę. Na wyjątkowo piękną kobietę, kiedy chce się podkreślić jej urodę ( i pewnie inne przymioty). "Fistik!" - zaprezentował nam Ibn Toprak zza swojej lady wyłożonej baklavą, otwierając uniesioną dłoń i cmokając przy tym głośno - co najmniej, jak gdybyśmy nie znajdowali się w jego sklepie na Sonnenallee, a stali na jakieś zatłoczonej arabskiej ulicy, a obok nas przechodziła młoda urodziwa Turczynka.


A zatem fistik baklava - keine andere!

niedziela, 2 stycznia 2011

Kasztany na śniadanie



Kasztany jadłam drugi dzisiaj drugi raz w życiu. Wcześniej, z 12 jesli nie 15 lat temu, kupiłam sobie małą tackę z ciepłymi kasztanami na Krupówkach w Zakopanem. Nic nie pamiętam z ich smaku, było to wtedy dla mnie raczej jakieś (drogie) kuriozum. A dzisiaj Alan usmażył nam zakupione na targu na Hermannplatz na patelni, poprzekrawał, i jedliśmy na śniadanie pełne michy kasztanów wygrzebując z przepołowionych skorupek ciepłą masę widelcami. Odkryłam szybko, że najlepiej smakują z masłem i solą. W ogóle wszystko chyba najlepiej smakuje jeśli doda się trochę masła i posypie solą.