TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.
TO NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.
niedziela, 2 stycznia 2011
Kasztany na śniadanie
Kasztany jadłam drugi dzisiaj drugi raz w życiu. Wcześniej, z 12 jesli nie 15 lat temu, kupiłam sobie małą tackę z ciepłymi kasztanami na Krupówkach w Zakopanem. Nic nie pamiętam z ich smaku, było to wtedy dla mnie raczej jakieś (drogie) kuriozum. A dzisiaj Alan usmażył nam zakupione na targu na Hermannplatz na patelni, poprzekrawał, i jedliśmy na śniadanie pełne michy kasztanów wygrzebując z przepołowionych skorupek ciepłą masę widelcami. Odkryłam szybko, że najlepiej smakują z masłem i solą. W ogóle wszystko chyba najlepiej smakuje jeśli doda się trochę masła i posypie solą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz