TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

poniedziałek, 30 maja 2011

12 par oczu patrzy na mnie


To jest wyzwanie dla prawie-wegetarianki. Co innego jednak jeść ryby, które ktoś kiedyś czasem położy mi na talerzu, a co innego je własnoręcznie oporządzić, trzymać obślizgłe we własnych rękach i wyjmować wnętrzności. Na szczęście w tym ostatnim pomogła mi mama - sama na pewno nie dałabym rady.

I tak wystarczająco ciężki był dla mnie zakup. 12 pstrągów! Świeżych w dodatku, niemal żywych. Chlup-chlup-chlup: jeden po drugim lądował w plastikowej reklamówce prosto z lady wyłożonej lodem na dziale rybnym hipermarketu. Mała grubiutka pani sprzedawczyni musiała wejść na stołek by móc je sięgnąć; podnosiła do góry kolejne oczekując aż zaakceptuję wielkość, a one miały wciąż krew na skrzelach. A potem wszystkie 12 wylądowały w reklamówce, ściśnięte jeden obok drugiego, głowy wszystkich skierowane w jedną stronę - moją. 24 rybie oczy.  

piątek, 13 maja 2011

Piszę doktorat


Poszłam do sklepu po lody czekoladowe od Grycana.
Wróciłam ze sklepu.
Bilans: pół litra lodów czekoladowych i pół litra chałowywych, opakowanie ciastek, tabliczka czekolady, gumy do żucia, serek do chleba, sok warzywny.

Wszystko zaczęło się od tego, że lody czekoladowe były tylko Carte d’or, za to Grycan miał kilka fajnie zapowiadających się smaków, między innymi te chałwowe - kompletnie nie mogłam się zdecydować i w końcu stwierdziłam, że wcale nie muszę. 
Ciastka kupiłam polskie i niby z mąki pełnoziarnistej, ale to ściema dla takich jak ja, co udają przed sobą, że wcale nie jedzą dużo słodyczy (z dodatkiem mąki pełnoziarnistej - widać gdy się wczyta w opakowanie). 
Długo zastanawiałam się też nad gumami rozpuszczalnymi, żeby żuć i cyckać coś w buzi bez przerwy jak siedze przed komputerem nie używając do tego rąk, ale się powstrzymałam i stanęło na orbit. 
Serek do chleba i sok warzywny kupiłam chyba tylko dla zachowania pozorów,że skoro już tak (a nie tylko te planowane lody), to chodzi o normalne zakupy, a nie obżarstwo na tle nerwowym, bo piszę doktorat.
A prawda jest taka, że właśnie, no tak - piszę doktorat.