TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

piątek, 13 maja 2011

Piszę doktorat


Poszłam do sklepu po lody czekoladowe od Grycana.
Wróciłam ze sklepu.
Bilans: pół litra lodów czekoladowych i pół litra chałowywych, opakowanie ciastek, tabliczka czekolady, gumy do żucia, serek do chleba, sok warzywny.

Wszystko zaczęło się od tego, że lody czekoladowe były tylko Carte d’or, za to Grycan miał kilka fajnie zapowiadających się smaków, między innymi te chałwowe - kompletnie nie mogłam się zdecydować i w końcu stwierdziłam, że wcale nie muszę. 
Ciastka kupiłam polskie i niby z mąki pełnoziarnistej, ale to ściema dla takich jak ja, co udają przed sobą, że wcale nie jedzą dużo słodyczy (z dodatkiem mąki pełnoziarnistej - widać gdy się wczyta w opakowanie). 
Długo zastanawiałam się też nad gumami rozpuszczalnymi, żeby żuć i cyckać coś w buzi bez przerwy jak siedze przed komputerem nie używając do tego rąk, ale się powstrzymałam i stanęło na orbit. 
Serek do chleba i sok warzywny kupiłam chyba tylko dla zachowania pozorów,że skoro już tak (a nie tylko te planowane lody), to chodzi o normalne zakupy, a nie obżarstwo na tle nerwowym, bo piszę doktorat.
A prawda jest taka, że właśnie, no tak - piszę doktorat.

1 komentarz: