TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

wtorek, 17 sierpnia 2010

Königsberge Klopse (vel kapitan Kant Klops)


Nieopatrznie powiedziałam wczoraj mojemu alanowi, że mam ochotę gotować, więc ugotuję mu po powrocie ze szkoły na cokolwiek będzie miał ochotę. Nieopatrznie, bo podczas, kiedy wracając zastanawiałam się nad zupą brokułową albo francuską kiszą - alan natychmiast gdy weszłam do domu zakomunikował mi, że chce Königsberge Klopse, czyli klopsy królewieckie, swoje ULUBIONE niemieckie danie, którego smak pamięta jeszcze z przedszkola. Te klopsy zresztą są jednym z powodów, (jeśli w ogóle nie podstawowym powodem) dla którego (jak się przy okazji dowiedziałam) alan nie może być całkowitym wegetarianinem - jego niemiecka dusza pragnie bowiem od czasu do czasu königsberskiego klopsa, czyli kulki z mielonego mięsa pływającej w kaparowym sosie. Najlepiej w liczbie mnogiej, i z dodatkiem ziemniaków. Choć znam alana od kilku lat, to o tym jego "ulubionym" daniu usłyszałam po raz pierwszy dopiero dwa tygodnie temu, kiedy zastanawialiśmy się co moglibyśmy przyrządzić na obiad znajomej Hindusce odwiedzającej Berlin, którą chcielibyśmy móc przekonać, ze wegetarianizm nie jest przeszkodą w spróbowaniu tradycyjnej niemieckiej kuchni (mimo, że doskonale wiemy, że jest). Jedyne co mnie przyszło do głowy to Zwiebelkuchen (ciasto cebulowe) w wersji bez boczku - takie, jakie jadałam zeszłego lata w Weimarze, w tradycyjnej niemieckiej "Weinstube", w której serwowano co prawda starą niemiecką, czytaj: bardzo mięsną, kuchnię w oryginalnych starych i równie niemieckich wnętrzach, ale równocześnie której właścicielką była wegetarianka - przeprowadzająca w związku z tym na swej narodowej kulinarnej tradycji różne eksperymenty (szczególnie, jeśli się ją o to poprosiło). Jej Zwiebelkuchen było prze-pysz-ne i już od dawna zbierałam się, żeby spróbować je powtórzyć. Alan natomiast oponował, bo przypomniało mu się przy tej okazji, że słyszał gdzieś, że można zrobić wegetariańską wersję Königsberge Klopse. Cały smak tego dania ma z zasadzie pochodzić z kaparowego sosu, więc zamiana mięsa na jakiś substytut nie powinna robić różnicy - tłumaczył mi alan, szczerze zaskoczony, że ja nie tylko nie jadłam nigdy niczego takiego, nigdy nawet o tym daniu nie słyszałam! Wydawałoby się, że skoro dzielimy z Niemcami zamiłowanie do golonek i kapusty kiszonej to powinny nas również łączyć klopsy z naszego wspólnego - jakby nie było - Królewca. Ja byłam z kolei zaskoczona, że składnikiem takiego starego, tradycyjnego są dania kapary - bo o ile dobrze pamiętam, to na moim stole  kapary zagościły po raz pierwszy jakies 10, maksymalnie 12 lat temu, jakoś więc mi z moją świadomością historyczną nie grała ich obecność na talerzu Immanuela Kanta. 

Stanęło na alana, zrobiliśmy wczoraj te klopsy. Roboty było co niemiara, trwało to wszystko chyba ze 3 godziny, umęczyliśmy się strasznie, bo przy naszym podziale obowiązków i doświadczeń rzecz była mocno wątpliwa (ja mam jako taką wprawę w gotowaniu, ale to alan kiedyś to jadł - nie na odwrót). Naprawde nie wierzylam, że nam się to uda, bo korzystaliśmy równocześnie z dwóch przepisów - na oryginalne mięsne klopsy i na wegetariański ersatz, robiony jednak przy użyciu jakiejś przedziwnej kaszy, podczas gdy my korzystaliśmy z granulatu sojowego - wykorzystywane w dość dowolny sposób. W dodatku jakoś nie mogłam uwierzyć, że kleista papka z sojowego granulatu z jajkiem i mąką nie rozwali się natychmiast po włożeniu do gorącej wody - ale żeby to wyjasnić chyba potrzebny jest przepis. A zatem:

PRZEPIS NA KLOPSY KRÓLEWIECKIE W WERSJI WEGETARIAŃSKIEJ

rzecz składa się z: 
1. ersatzu mięsa, który formuje się w kulki i gotuje w wodzie
2. sosu - bezmięsnego również w oryginale
3. gotowanych ziemniaków - jako dodatku

1. 
- Gotujemy ok. 150 gram granulatu sojowego w bulionie. Odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.
- drobno pokrojoną cebulę (1) podsmażamy na maśle i też studzimy.
- mieszamy granulat z cebulką, 2 jajkami, 5 łyżkami mąki (lub więcej, w zależności od konsystencji) zmiażdżonym ząbkiem czosnku, 4 łyżeczkami majeranku, solą i pieprzem. Można też dodać gałkę muszkatołową i/lub czerwoną paprykę.
- z lepiącej się masy formujemy dość duże kulki i gotujemy ok. 10min w wodzie
2. 
- robimy zasmażkę z masła i mąki (po 50 gram)
- dolewamy szklankę bulionu warzywnego, szklankę białego wina i kilka łyżek słodkiej śmietanki
- na końcu wrzucamy słoiczek kaparów.

1 + 2 + 3  = TA-DA!

Nie jest to rzecz, którą plasowałabym w pierwszej dziesiątce najlepszych dań, które jadłam w życiu - ogólnie nie jestem fanką substytów mięsa i wszystkiego, co ma smakować "tak jak" - ale alan umierał z zadowolenia. Jego spojrzenia pełne miłości i zachwytu rzucane znad talerza pełnego klopsów sprawiły, że poczułam się przez chwilę jak tradycyjna, dobra żona. (Ale tylko przez chwilę, na szczęście).