Czy jest coś lepszego na świecie do jedzenia niż baklava? To oczywiście pytanie retoryczne. Od pewnego czasu staram się ogarnąć racjonalnie tę ogromną mnogość wszelkiego rodzaju słodkich i lepkich zwojów ciasta i kompletnie nie daję rady. Czym się różni cevizli baklava od fistik baklava? A czym baklava od sobiyet? A czym w ogóle fistik sobiyet od fistik burma? Patrzę przez szybę, wyglądają tak samo. Pytam Pana Turka, a Pan Turek mówi: das ist Pistazien, und das auch Pistazien, und da, das ist auch Pistazien. I ja się czuję oszukana, wyłączona z tej przedziwnej ociekającej lepką słodyczą kultury, bo widzę przecież, że na małych karteczkach powbijanych w kolejne kawałki nazwy są zupełnie różne, tureckie rodziny w kolejce przede mną wybierają z namysłem kolejne rodzaje, a ja nie mogę się dowiedzieć co i jak.
Postanowiłam przeprowadzić nawet jedzeniowy eksperyment i zakupiłam po 2 z chyba 6 różnych rodzajów tego, co zwykle nazywam po prosru baklavą ("eksperyment" - nie ma to jak naukowo wyjaśnić folgowanie swoim zachciankom). No i zaczęło się jedzenie, porównywanie, zlizywanie cukrowego syropy cieknącego po paluchach - zasładzanie się na śmierć połączone z beznadziejną próbą racjonalizacji. Alan towarzyszący moim zmaganiom uznał, dość przytomnie, że w ogóle nomenklatura baklavy to nie jest rzecz, nad którą należałoby się zastanawiać. To jego zdaniem tak samo jak z włoskim makaronem: czy penne czy farfalle, wszystko w końcu to jeden makaron z jednej i tej samej pszenicy, tyle, że w różnych kształtach, który nazwany został przez Włochów na tyle sposobów, bo chcieliby oni przekonać samych siebie, że mają urozmaiconą kuchnię.
W moich smakowo-nomenklaturowych zmaganiach przyszedł mi z pomocą Ibn Mehmet Toprak. Pan Toprak ma zawsze czynną (24h!) piekarnię na Sonnenallee 16, gdzie jest DOSKONAŁA baklava, najlepsza jaką jadłam w całym Neukoelln. (Jego chleb też jest w porządku, ale już "niemieckie" słodycze, takie jak zwykłe drożdżówki czy znane ciasto Donauwelle - Fale Dunaju, wychodzą mu już tak marnie, że chyba świadczy to właśnie o wyjątkowym i niereformowalnie tureckim stylu pieczenia). Takze u Pana Topraka można dostac świeżą Baklavę i o 22 w niedzielę, za co go osobiście uwielbiam. A poza tym Ibn Toprak ma także żonę Polkę, w związku z czym rozumie trochę z tego, co mówimy, kiedy zastanawiamy się stojąc przed ladą która baklava jaka i której w zasadzie ile kawałków. Ibn Toprak zawsze wtedy właśnie informuje nas, że ma żonę Polkę, w związku z czym rozumie trochę z tego, co mówimy. I chyba właśnie ze względu na to ponadnarodowe, choc jezykowe, zrozumienie, Ibn Toprak wyjasnił mi pewnego dnia O CO CHODZI z tym nazwami. A wyjaśnił prosto, mówiąc z charakterystycznie twardym tureckim akcentem: "Nur fistik baklava, keine andere!" Fistik = Pistazien. Czyli Fistik Baklava to baklava z orzechów pistacjowych. Mówiąc to na wszystkie inne spoglądał z taką pogardą, jakby wcale nie wyszły spod jego rąk, tylko znalazły się na ladzie jego sklepu przypadkowo, jakieś niechciane podrzutki. Tylko fistik baklava - bo pistacje to najbardziej tradycyjne i szlachetne orzechy wykorzystywane do wyrobu tureckich słodyczy. A poza tym "fistik" (pistacja) można też powiedzieć na kobietę. Na wyjątkowo piękną kobietę, kiedy chce się podkreślić jej urodę ( i pewnie inne przymioty). "Fistik!" - zaprezentował nam Ibn Toprak zza swojej lady wyłożonej baklavą, otwierając uniesioną dłoń i cmokając przy tym głośno - co najmniej, jak gdybyśmy nie znajdowali się w jego sklepie na Sonnenallee, a stali na jakieś zatłoczonej arabskiej ulicy, a obok nas przechodziła młoda urodziwa Turczynka.
A zatem fistik baklava - keine andere!
Postanowiłam przeprowadzić nawet jedzeniowy eksperyment i zakupiłam po 2 z chyba 6 różnych rodzajów tego, co zwykle nazywam po prosru baklavą ("eksperyment" - nie ma to jak naukowo wyjaśnić folgowanie swoim zachciankom). No i zaczęło się jedzenie, porównywanie, zlizywanie cukrowego syropy cieknącego po paluchach - zasładzanie się na śmierć połączone z beznadziejną próbą racjonalizacji. Alan towarzyszący moim zmaganiom uznał, dość przytomnie, że w ogóle nomenklatura baklavy to nie jest rzecz, nad którą należałoby się zastanawiać. To jego zdaniem tak samo jak z włoskim makaronem: czy penne czy farfalle, wszystko w końcu to jeden makaron z jednej i tej samej pszenicy, tyle, że w różnych kształtach, który nazwany został przez Włochów na tyle sposobów, bo chcieliby oni przekonać samych siebie, że mają urozmaiconą kuchnię.
W moich smakowo-nomenklaturowych zmaganiach przyszedł mi z pomocą Ibn Mehmet Toprak. Pan Toprak ma zawsze czynną (24h!) piekarnię na Sonnenallee 16, gdzie jest DOSKONAŁA baklava, najlepsza jaką jadłam w całym Neukoelln. (Jego chleb też jest w porządku, ale już "niemieckie" słodycze, takie jak zwykłe drożdżówki czy znane ciasto Donauwelle - Fale Dunaju, wychodzą mu już tak marnie, że chyba świadczy to właśnie o wyjątkowym i niereformowalnie tureckim stylu pieczenia). Takze u Pana Topraka można dostac świeżą Baklavę i o 22 w niedzielę, za co go osobiście uwielbiam. A poza tym Ibn Toprak ma także żonę Polkę, w związku z czym rozumie trochę z tego, co mówimy, kiedy zastanawiamy się stojąc przed ladą która baklava jaka i której w zasadzie ile kawałków. Ibn Toprak zawsze wtedy właśnie informuje nas, że ma żonę Polkę, w związku z czym rozumie trochę z tego, co mówimy. I chyba właśnie ze względu na to ponadnarodowe, choc jezykowe, zrozumienie, Ibn Toprak wyjasnił mi pewnego dnia O CO CHODZI z tym nazwami. A wyjaśnił prosto, mówiąc z charakterystycznie twardym tureckim akcentem: "Nur fistik baklava, keine andere!" Fistik = Pistazien. Czyli Fistik Baklava to baklava z orzechów pistacjowych. Mówiąc to na wszystkie inne spoglądał z taką pogardą, jakby wcale nie wyszły spod jego rąk, tylko znalazły się na ladzie jego sklepu przypadkowo, jakieś niechciane podrzutki. Tylko fistik baklava - bo pistacje to najbardziej tradycyjne i szlachetne orzechy wykorzystywane do wyrobu tureckich słodyczy. A poza tym "fistik" (pistacja) można też powiedzieć na kobietę. Na wyjątkowo piękną kobietę, kiedy chce się podkreślić jej urodę ( i pewnie inne przymioty). "Fistik!" - zaprezentował nam Ibn Toprak zza swojej lady wyłożonej baklavą, otwierając uniesioną dłoń i cmokając przy tym głośno - co najmniej, jak gdybyśmy nie znajdowali się w jego sklepie na Sonnenallee, a stali na jakieś zatłoczonej arabskiej ulicy, a obok nas przechodziła młoda urodziwa Turczynka.
A zatem fistik baklava - keine andere!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz