Hiszpanie jedzą fiołki. Na słodko. Robią z nich cukierki, kwiaty zatapiając w słodkim kruchym i zgryźliwym (takim do zgryzienia) karmelu. Jest to dość osobliwe, muszę przyznać. I działa chyba głównie konceptualnie - całość cukierka smakuje w końcu jak zwykła przesłodka landrynka z jakimś sztucznym niebieskim aromatem (który pamiętam zresztą z dzieciństwa, z jakiś cukierków pudrowych czy innych lizaków). Znajdzie się co prawda czasem pod językiem jakiś kawałek płatka czy łodygi (choć może to znowu bardziej projekcja?) - i to by było na tyle.
Ale sama myśl, że w lutym zjada się kwiaty... No właśnie.
* * *
PS. Przy okazji znalazłam całkiem sporo przepisów na jadalne kwiaty:
Bardzo fajny blog, dodałem do ulubionych
OdpowiedzUsuń