TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

niedziela, 7 października 2012

polskość chucha mi do ucha czyli ogórki kiszone

 

Słyszałam w piątek dwa piękne referaty o sztuce Aliny Szapocznikow. Jeden piękniejszy od drugiego. Dwie polskie historyczki sztuki mówiły o sztuce, ale i o życiu, w sposób tak drobiazgowy, delikatny i wyważony; odkrywający cały smutek obu tych przedsięwzięć, że aż się wzruszyłam. A kiedy się tak wzruszałam, polskość przyczaiła się obok i zaczęła chuchać mi do ucha. Po cichu acz znacząco.

Nieważne, że jesteś na innym kontynencie, nie uciekniesz od narodu, co jak lawa; od rugów pruskich, powstania warszawskiego i marca sześćdziesiąt osiem. Będziesz już zawsze miała wrażenie, że kiedy opowiadasz im tutaj o polskiej sztuce, to oni widzą w okolicy kominy nad Auschwitz i czołgi w Warszawie; że na horyzoncie konstruktywizmu i konceptualizmu sadowią się wygodnie bardzo konkretne postaci JPdwa i Lecha Wałęsy; że kiedy opowiadasz o swoim wcześniejszym życiu to oni widzą jakieś białoruskie sztetle (bo im się tu wszystko ze wszystkim pierdoli) albo co najwyżej bloki i puste półki w sklepach*.

Wróciłam do domu i znalazłam w lodówce ogórki kiszone. Moja mama, która odwiedzała mnie tydzień temu, przywiozła je z Polski i musiała włożyć na półkę mojego współlokatora - dlatego nie wiedziałam o ich istnieniu. Boże, jak mnie te ogórki uszczęśliwiły! Natychmiast poszedł w ruch chleb z serem. Graliśmy z brazylijskim Leninem w szachy, on kazał mi powtarzać „ogórki kiszone” i skręcał się ze śmiechu na brzmienie tej frazy, i nieważnym mi nawet było, że przegrywam. Przegrywając przegryzałam i rozlewała się po mnie kwaśna polska błogość, tak domowa i tak własna. Tak.

ogórek kiszony na Ellis Island 
 (nowojorskiej wyspie-urzędzie straży granicznej, przez którą przewinęły się szerze polskich imigrantów)

* Przesadzam jak zwykle, ale kiedy w pod sam koniec lat 90. moje liceum miało wymianę z holendrami, z holen-kurde-drami, 900 kilomerów na północny zachód od Poznania, to te dzieciaki przywiozły ze sobą do polski na tydzień muesli, żeby mieć co jeść na śniadanie. Myślały, że w PL nie ma.

3 komentarze:

  1. uwielbiam Cię czytać

    OdpowiedzUsuń
  2. Madziu!
    Trochę z opóźnieniem, ale w końcu przeczytałam o ogórkach. Zdarzyło się to nie w przypadkowych okolicznościach -po prostu dopuściłam się dzisiaj kalorycznego barbarzyństwa, a że tym samym przypomniałam sobie o Tobie (hihi) i o naszych wspólnych tego typu barbarzyństwach w dzieciństwie (choć wtedy nie były one grzechami) to postanowiłam podzielić się na forum tym moim małym szaleństwem.

    Nudna sobotnia listopadowa noc (bo to już prawie północ w Polsce), dwa koty wyjątkowo znudzone (naprawdę znudzone!) śpią cały dzień, mało się bawią. A ja przed komputerem, po całodziennej walce z programem imovie i robieniu demo- odechciało mi się wszystkiego... Położyłam się więc wygodnie na łózku, umieściłam na twarzy rozłożoną książkę i tak wąchając jej hiszpańskie opary myślałam sobie na co mam ochotę. Byłam zdziwniona, iż moje lenistwo sięgnęło granicy paraliżu życiowego- nie miałam ochoty na nic- myślałam o jedzeniu, słońcu, imprezie, używkach, czytaniu, filmie, kotach, facetach.. Absolutnie NIC nie zwróciło mojej uwagi. Zaniepokojona tym stanem poszłam do kuchni i mechanicznie otworzyłam półkę z różnościami, w której wiedziałam, że nic nie znajdę. Myliłam się.. Oto przed sobą ujrzałam niewielkie opakowanie nowo zakupionych płatków Bran Flakes- z pełnych ziaren pszenicy. Ot, taki zakupowy eksperyment - płatki są koloru ciemnobrązowego i wyglądają zdrowo. Poczułam, że chętnie sobie pochrupię, tak, dawno sobie nic nie chrupałam. Ucieszyłam się nawet bo z tyłu płatków wsród sposobów na spożycie widniał napis: "można sobie ot tak pochrupać" :). Na mojej znudzonej twarzy pojawił się szczery uśmiech, nasypałam płatków do miseczki i z radością odkrywałam, iż są przepyszne-mimo, że przypuszczalnie miały być bez smaku. Usiadłam do komputera, zaczęłąm ściągać " La ley del deseo" (prawo pożądania) Almodovara i wtedy właśnie pojawiła się błyskawicznie myśl- olśnienie, pożądanie, które opętało mnie i nakreśliło cały dalszy rozwój zdarzeń.. Smak płatków poruszył moją wyobraźnię, przypomiał te najwspanialsze, najpyszniejsze, wyśmienite... CZEKOLADOWO_OWSIANE CIASTECZKA KANGURZYCY!!!! Opętało mnie!!!Wysoczyłam z łózka, pobiegłam do kuchni i jak nawiedzona szatanem zaczęłam szukać składników- tak, miałam: masło, miód, krem czekoladowy, brakowało cukru pudru, ale to nic- wsypałam całe opakowanie kostek z brązowego cukru do gotującego się wrzątku, wrzuciłam pół kostki mojej ukochanej osełki uszczkąwszy sobie kawałek ( niegdy nie jestem w stanie się opanować przed masełkiem), wyjmowałam bez opamiętania krem czekoladowy wielką łyżką i wrzucałam do całej tej masy czując się jakbym przygotowywała miksturę na długowieczność- byłam przeszczęśliwa i podniecona myśląc o ukochanym smaku ciasteczek, które kiedyś jako dziecko robiłam z moją siostrą!! Przyszedł czas na ostatni składnik- kruszyłam w dłoniach płatki, nie wiedziałam ile sypię- całe 250 gram- mieszam, mieszam i próbuję........ Nie jestem w stanie opisać mojego szczęścia, moich doznań, moich wspomnień...Tak, to ten smak -to ciasteczek z książki kucharskiej Kubusia Puchatka. Czułam się jakbyś była tu ze mną, to był rytuał.
    Ciasteczka należy odstawić do ostygnięcia, a potem włożyć do lodówki, ale kto by się tym przejmował:)))!!
    Nie wiem jakie jest prawo pożądania, ale szczerze mówiąc mało mnie ono obchodzi. Myślę, że kulinarne pożądanie kieruje się innymi prawami, a już na pewno w moim domu. Wiem na pewno, że jeśli nie miałam nigdy wcześniej stanu przedzawałowego to jest to mój pierwszy raz. Ale jestem szczęśliwa. Boję się tylko przejść obok kuchni- garnek z grzeszną masą tylko czeka..
    A co do ogórków- bo tego tyczy się mój komentarz- to mam nadzieję, że kiedy Ci ich zabraknie to będziesz potrafiła użyć magicznej mocy wyobraźni i z małej rzeczy ożywić tak intensywne wspomnienia smaku, domu, Ojczyzny, jakie spotkały dziś mnie...:)
    Siostra

    OdpowiedzUsuń