TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

wegetariańska kaczka, bardzo dziwna rzecz


Pamiętam, że kiedy pierwszy raz jadłam "veggie duck" w jednej z tanich tajskich knajpek na 1-szej Aleji w East Village wyplułam ją myśląc, ze kuchnia chyba się pomyliła i dostałam kawałek czegoś, co kiedyś żyło. Nie chodziło nawet o smak - mięso kaczki ma, o ile w ogóle pamiętam z wigilii u babci w Skarżysku-Kamiennej w jakimś 1992 roku, smak delikatno-gorzki, o napiętych włóknach, taki dokładnie jak szarawo-zielonkawy kolor tego mięsa. A tutaj kawałek czegoś miękkiego raczej pływał w mocno aromatycznym, ostro-kokosowym sosie pachnącym trawa cytrynową, wiec do smaku ewentualnego mięsa trudno byłoby dotrzeć. Chodzi o coś innego: ten kawałek miał gęsia skórkę! (jak to u kaczki).
Był miękki, tłustawy i pokryty takimi wyczuwalnymi językiem wypustkami, jakby był kawałkiem kaczej skory. Po wypluciu kazałam spróbować (inny) kawałek mojemu bratu, prosząc, żeby powiedział mi czy to przypadkiem nie kaczka. Żuł chwilę, przeżuł, i powiedział: "to jest, madziu, wegetariańska kaczka".

Ktoś produkując ten substytut mięsa musiał specjalnie zaprojektować, żeby wyciskać na nim kaczoskórze wypustki. Przedziwne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz