TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

czwartek, 5 stycznia 2012

Powroty (czyli w stronę bakłażana)

Lubię wracać do znanych smaków, tak, jak wraca się do ulubionych obrazów. W każdym mieście, które odwiedzam jest co najmniej jeden taki obraz, z którym miło jest się przy okazji przywitać: w Poznaniu Dworzec St. Lazare Czapskiego, w Warszawie Kobiety Wróblewskiego, w Londynie w National Gallery św. Tomasz Caravaggia, w Niu Jorku Early Sunday Morning Hoppera. No i właśnie w Niu Jorku, poza zatrzęsieniem obrazów i wszelkiej innej sztuki, jest też pewna sałatka...



Trochę głupio mi się do tego przyznać, ale będąc ostatnio w Nowym Jorku naprawdę pojechałam na Union Square, skrzyżowanie Broadwayu i Czternastej, właśnie ze względu na znajdującą się na tej czternastej ulicy małą kawiarnię, z której zwykłam (kiedy mieszkałam 2 lata temu w okolicy) zamawiać pewną sałatkę. I naprawdę byłam ciekawa czy ta kawiarnia wciąż tam jest, i - co ważniejsze - czy Mediterranean Salad jest wciąż w ofercie. Na szczęście bardzo blisko znajduje się Strand - najlepsza księgarnia w Nowym Jorku, jeśli nie na świecie w ogóle, więc mogłam udać sama przed sobą, że to jest właśnie podstawowy cel mojej podróży czerwonym i żółtym metrem z Harlemu, i dopiero po wydaniu większej ilości dolarków na książki poszłam w poszukiwaniu "Bite". Kawiarnia była w tym samym miejscu. Sałatka też była, nawet w tej samej cenie 7,5 dolara. Zamówiłam.

Czy to nie jest fajne kiedy pewne rzeczy się nie zmieniają? Kiedy obrazy wiszą wciąż tam, gdzie spodziewamy się je zobaczyć i kiedy restauracje serwują przez lata te same udane dania? Wtedy dopiero powroty mają sens i możemy udawać, że wszystko jest takie samo jak dawniej, choć wiemy, że to nieprawda.

W mojej sałatce śródziemnomorskiej, dla której przejechałam pół Manhattanu, jest i hummus i smażony bałażan. No naprawdę, ile dobrych rzeczy może się zmieścić w jednym daniu? A do tego orzeszki ziemne i na bakłażanie sos pomidorowy, pomidor i ogórek, a to wszystko na liściach szpinaku. Nie próbowałam tego nigdy sama zrobić, byłoby chyba zbyt pracochłonne. Zresztą, też zdaje się o to chodzi, że je się tę zapamiętaną sałatkę właśnie w kawiarni na Czternastej i nigdzie indziej - wersja domowa byłaby jak obraz na pocztówce, marna reprodukcja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz