TO NIE JEST TYPOWY BLOG Z PRZEPISAMI, BO SPECJALNIE NIE UMIEM GOTOWAĆ.
TO
NIE JEST TEŻ BLOG Z REGULARNYMI RECENZJAMI KULINARNYMI.
TO
JEST BLOG O TYM, ŻE JEM.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

arbuz + feta + pomidory, czyli w nowojorskiej saunie

Wróciłam do domu z pracy, a na kanapie siedzi trzech półnagich Brazylijczyków i gra w FIFĘ. Czyli wszystko w normie.

Nowy Jork od kilku tygodni jest jedną wielką fińską sauną. Albo parową, raczej, bo wilgotność powietrza 70% przy tych 35 stopniach to norma. Za rozpalanie kuchenki albo włączanie piekarnika przy takiej pogodzie powinno się karać ostracyzmem z miasta, jeśli nie w ogóle Stanu NY.

Na szczęście, można jeszcze kroić. I mieszać. Nieopodal moich współlokatorów, na kuchennym stole leży arbuz, którego kupiłam wczoraj z zamysłem letniej sałatki. Takiej samej jaką robiła zawsze moja mama przy okazji letniego grilla w późnych latach 90., w czasach kiedy w Polsce trudno było jeszcze dostać prawdziwy ser feta i królowała feta z mlekovity: ta miękka maź w kartoniku, która z serem feta ma tyle wspólnego, że jest biała i słona. Co nie zmienia zresztą faktu, że jest doskonała, i nadaje się do wielu dań, których prawdziwa grecka feta zrobić nie potrawi. Ale do rzeczy.

Jest feta, normalna tym razem. Jest arbuz. Jest pomidor. Jest też trzech Brazylijczyków grających w gaciach na komputerze, którym cały ten dzień było jeszcze bardziej gorąco niż mnie, bo nie siedzą 8 godzin w klimatyzowanej pracy. Brakuje więc jeszcze tylko soku z cytryny (limonka byłaby doskonała!) i - tamtaratamtatam - kolendry.

UWIELBIAM kolendrę. To nic, że nie było jej w oryginalnej sałatce mojej mamy. Zdaje się, że tam mogła być te 10 czy 12 lat temu ledwie świeża bazylia, bo kolendrę nawet teraz trudno jest kupić na byle rynku łazarskim czy wildeckim, trzeba się pofatygować do co lepszego supermarketu i szukać ziół w doniczkach. Ale teraz jest, tu w tej amerykańskiej saunie, na pęczki - więc do arbuza, fety, pomidora jak znalazł. A zatem:

PRZEPIS NA ZIMNĄ SAŁATKĘ ARBUZOWĄ Z SEREM FETA

Kroimy:
- arbuza, w spore kawałki
- pomidora, w średnie kawałki
- fetę, w małe kawałki
+ Szatkujemy kolendrę
+ mieszamy całość
+ skrapiamy sokiem z cytryny (nie żałować, orzeźwia!)
+ wkładamy do lodówki (albo nawet zamrażalki, w zależności od upału) na kwadrans.
[ Można całość skropić też oliwą z oliwek, ale przy tej temperaturze raczej ucieka się od tłustości. ]

Brazylijczycy jedzą. Ja jem. Zimno. Bosko.

1 komentarz:

  1. Bardzo pomysłowe zestawienie ;) Sałatka nadałaby się na letniego grilla, jako dodatek np. do wołowiny z rusztu
    http://www.zgrilla.pl/rumsztyk-z-grilla/
    Orzeźwiający arbuz + wyrazista w smaku feta, do mięska idealna :)

    OdpowiedzUsuń